Kobra83 |
Wys³any: ¦ro 0:01, 10 Pa¼ 2012 Temat postu: Kolekcja Titanica NR 89 |
|
Spis Tre¶ci: D³ugo wyczekiwana pomoc: "Carpathia". Koniec koszmaru. Kapitan Rostrom.
D³ugo wyczekiwana pomoc: "Carpathia"
Co jaki¶ czas w ciemno¶ci rozlega³y siê g³osy pasa¿erów, nawo³uj±cych siê z jednej szalupy do drugiej. Dziêki temu szalupie nr 16, dowodzonej przez Josepha Henry’ego Bailey’a, uda³o siê do³±czyæ do „szóstki”. T± ostatni± mia³ dowodziæ sternik Hitchens, ale okaza³ siê tak nieudolny, ¿e dowodzenie przejê³a faktycznie pani Brown. Szalupy ustawi³y siê burta w burtê i niektórzy pasa¿erowie z „szesnastki” przeszli do mniej zat³oczonej „szóstki”, gdzie poza tym brakowa³o mê¿czyzn do wiose³. Szalupy powi±zano lin±, wiêc przy ka¿dej wiêkszej fali obija³y siê o siebie burtami. Widz±c to, major Peuchen zaproponowa³, by wsun±æ miêdzy nie kilka kamizelek ratunkowych, które z powodzeniem mog³y pe³niæ funkcjê obijaczy. Siedz±ca w szalupie nr 6 Madame Hélène Baxter g³o¶no nawo³ywa³a swojego syna, Quigga. Odnosi³o siê wra¿enie, ¿e jej wo³ania skierowane s± do kogo¶ z innej szalupy. W istocie jednak nie by³o to wo³anie, lecz zawodzenie przepe³nionej bólem matki, bowiem - jak siê okaza³o - syn pani Baxter nie wsiad³ razem z ni± do szalupy.
Fragment pok³adu "Carpathii". Wszystkie pok³ady statku zosta³y przygotowane na przyjêcie rozbitków z "Titanica".
Dowodz±cy szalup± nr 14 pi±ty oficer Harold Godfrey Lowe doszed³ do wniosku, ¿e nie ma ju¿ szansy znalezienia ¿ywych rozbitków, nikt bowiem nie by³by w stanie prze¿yæ tak d³ugo w lodowatej wodzie. Mia³ wyrzuty sumienia, ¿e nie ruszy³ na pomoc od razu, tu¿ po zatoniêciu statku, gdy tylko niebezpieczeñstwo wessania szalupy przez ton±cy kad³ub gigantycznego transatlantyku zosta³o za¿egnane. Wola³ wówczas poczekaæ, a¿ krzyki rozbitków nieco ucichn±, poniewa¿ obawia³ siê, ¿e zdesperowani nieszczê¶nicy rzuc± siê na szalupê i wywróc± j±. Na swoj± obronê mia³ jednak fakt, ¿e szalupa pod jego dowództwem jako jedyna - choæ z opó¼nieniem - powróci³a na miejsce katastrofy, by udzieliæ pomocy choæby niewielkiej liczbie nieszczê¶ników. Decyzjê o zakoñczeniu poszukiwañ Lowe podj±³ o czwartej nad ranem. W miejscu, gdzie wspania³y statek pogr±¿y³ siê w wodach oceanu, nie by³o ju¿ czego szukaæ. Wokó³ unosi³y siê tylko niezliczone szcz±tki wraku i setki cia³. Lowe zdawa³ sobie sprawê, ¿e teraz musi przej±æ dowodzenie czterema ³odziami, które zostawi³ ponad godzinê wcze¶niej. W czasie jego nieobecno¶ci szalupy niestety ponownie siê rozproszy³y. Podniós³ siê lekki, poranny wiatr, tote¿ Lowe rozkaza³, by starszy marynarz Frank Oliver Evans wci±gn±³ na maszt ¿agiel. Tym samym pi±ty oficer dowiód³, ¿e jest prawdziwym wilkiem morskim, który sprawdza siê nie tylko na mostku wielkiego, supernowoczesnego transatlantyku, ale tak¿e na pok³adzie drewnianej szalupy.
Nikomu poza nim nie przysz³o do g³owy, by tego ranka wykorzystaæ si³ê wzmagaj±cego siê z ka¿d± chwil± wiatru. W przypadku Lowe’a za¶ bezcenne okaza³o siê teraz do¶wiadczenie nabyte w czasie rejsów na ¿aglowcach wzd³u¿wybrze¿y Afryki, w czasach, kiedy ¿aglowce by³y coraz bardziej wypierane przez parowce.
O ¶wicie ocean przebudzi³ siê z koszmarnego snu tej nocy. Jego powierzchnia nie by³a ju¿ p³aska, spokojna i ³agodna jak przedtem. Tu i ówdzie powstawa³y zmarszczki, które ros³y w oczach. Ocean zaczyna³ siê burzyæ, gro¿±c kruchym szalupom ratunkowym wywróceniem. Wiatr nie tylko podnosi³ coraz wiêksze i bardziej spienione fale, ale tak¿e sprawia³, ¿e powietrze stawa³o siê coraz bardziej lodowate.
W najwiêkszym niebezpieczeñstwie znalaz³a siê odwrócona do góry dnem sk³adana ³ód¼ B. Wiêkszy przechy³ móg³ spowodowaæ jej zatoniêcie. Fale zalewa³y zlodowacia³e nogi ¶ci¶niêtych na szalupie rozbitków, którzy przy ka¿dym poruszeniu szalupy starali siê odpowiednio balansuj±c cia³ami utrzymaæ ³ód¼ w równowadze. Powietrza pod stêpk± ubywa³o i szalupa coraz bardziej pogr±¿a³a siê w wodzie.
Szalupa numer 14 dowodzon± przez pi±tego oficera "Titanica", Harolda Godfreya Lowe'a ci±gnie ³ód¼ D, jedn± z czterech sk³adanych ³odzi Engelhardta zamontowanych na pok³adzie "Titanica". ¯agle znajdowa³y siê w wyposa¿eniu wszystkich szalup, lecz o ich postawieniu pomy¶la³ tylko dowódca "czternastki". Dziêki temu by³a ona w stanie poruszaæ siê sprawniej i udzieliæ pomocy rozbitkom i innym szalupom.
W pewnym momencie w do¶æ sporej odleg³o¶ci od ³odzi B ukaza³a siê jaka¶ szalupa ratunkowa. Kilka osób zaczê³o wzywaæ pomocy. I tym razem sprawê wzi±³ w swoje rêce niezast±piony Lightoller. Zorganizowa³ grupê, która na jego znak krzycza³a zgodnym chórem. Mimo to nie uda³o im siê przekrzyczeæ szumu fa³ i zwróciæ na siebie uwagi ko³ysz±cej siê w oddali szalupy. Wreszcie Lightoller przypomnia³ sobie, ¿e ma ze sob± oficerski gwizdek. Kaza³ ludziom zamilkn±æ, a sam uj±³ gwizdek i dmuchn±³ weñ kilkakrotnie, ile si³ w p³ucach. Rozleg³ siê ostry, przeszywaj±cy ciszê d¼wiêk, który szczê¶liwie przebi³ siê przez szum fal. Pasa¿erowie „czwórki” i „dwunastki” wyra¼nie us³yszeli ¶wist i rozpoznali d¼wiêk oficerskiego gwizdka. Obie szalupy zmieni³y kurs i ruszy³y w kierunku, sk±d dochodzi³ tajemniczy gwizd. Szalupa nr 4 dop³ynê³a do ³odzi B jako pierwsza. Kiedy próbowa³a dobiæ do jej burty, podnios³a siê spora fala i o ma³o nie wywróci³a sk³adanej ³odzi. Lowe szybko oceni³ sytuacjê i uzna³, ¿e rozbitkowie z ³odzi B musz± przej¶æ do innych szalup. Obawia³ siê co prawda, ¿e spowoduje to ich przeci±¿enie, ale tym razem solidarno¶æ ludzka zwyciê¿y³a. 2 wielkim trudem, staraj±c siê zachowaæ ostro¿no¶æ, mê¿czy¼ni z wywróconej lodzi zaczêli przechodziæ do „czwórki” i „dwunastki”. Napiêcie by³o tak wielkie, ¿e m³ody Jack Thayer, który przeszed³ do szalupy nr 12, nie zauwa¿y³, ¿e obok, w „czwórce”, siedzi jego matka. Marina Thayer zreszt± tak¿e nie zdawa³a sobie sprawy z tego, ¿e przyczyni³a siê do ocalenia swojego syna. Po zatoniêciu „Titanica”, zziêbniêta, siedz±c po kostki w lodowatej wodzie chlupocz±cej na dnie szalupy, ta dzielna kobieta nie straci³a ducha. Jak wiele innych kobiet w tej szalupie, chwyci³a za wios³o i zaczê³a z ca³ych si³ wios³owaæ, by siê rozgrzaæ i przetrzymaæ przenikliwe zimno.
Szalupa nr 6 podp³ywa do "Carpathii". Na rufie stoi sternik Hichens. Dowodzenie t± szalup± powierzono w³a¶nie jemu, lecz w praktyce okaza³ siê na tyle nieudolny, ¿e dowództwo przejê³a Molly Brown. Pomaga³ jej major Peuchen i inne kobiety.
Koniec koszmaru
Dowodzenie szalup± nr 8, w której siedzia³y same pasa¿erki pierwszej klasy ze s³u¿±cymi oraz czterech cz³onków za³ogi, powierzono starszemu marynarzowi Thomasowi Jonesowi. I tam jednak, jak w innych szalupach, w rzeczywisto¶ci dowodzi³ kto inny. W „ósemce” pierwsze skrzypce gra³a hrabina Rothes.
Tak¿e w tej szalupie kobiety wziê³y siê za wios³owanie. Dziwny to by³ zaiste i niezwyk³y widok: przy jednym wio¶le, ramiê w ramiê, hrabina Noël Lucy i pani Emma Eliza Bucknell, a za nimi, tak¿e przy jednym wio¶le, ich s³u¿±ce - A³bona Bazzani i Roberta Maioni. Pani Ella White zajmowa³a siê sygnalizowaniem pozycji szalupy przy pomocy laseczki z latark± przymocowan± na koñcu. Hrabina Rothes nie tylko sama siedzia³a przy wio¶le, ale tak¿e wielokrotnie przejmowa³a ster. Odbywa³o siê to za zgod±, a wrêcz na pro¶bê Jonesa, który doceni³ jej dzieln± postawê i by³ zdania, ¿e doskonale potrafi sterowaæ szalup±.
W „ósemce” siedzia³a tak¿e m³oda Maria Josefa de Satode Peñasco. Zrozpaczona utrat± ukochanego mê¿a Victora, ani na chwilê nie przestawa³a p³akaæ i jêczeæ. I tym razem zareagowa³a hrabina Rothes. Przekaza³a ster Jonesowi, a sama usiad³a na ³awce obok Marii i stara³a siê jej dodaæ otuchy. Pasa¿erowie szalup ratunkowych rozmawiali przede wszystkim o tym, kiedy wreszcie nadejdzie pomoc. Niektórzy patrzyli na ten problem z du¿± doz± ' optymizmu, twierdz±c, ¿e w miejscu katastrofy bêdzie siê roiæ od statków, które odebra³y wezwanie o pomoc nadane noc± z pok³adu „Titanica”. Nie brakowa³o jednak sceptyków. Ci przypominali optymistom, ¿e w szalupach ratunkowych brakuje praktycznie wszystkiego: ekwipunku, urz±dzeñ niezbêdnych do nawigacji, ¿ywno¶ci, a nawet wody pitnej. W pewnej chwili Jonesowi wyda³o siê, ¿e widzi na horyzoncie jakie¶ ¶wiat³o. Staraj±c siê mówiæ cicho, by inni pasa¿erowie nie dos³yszeli jego s³ów, zwróci³ siê do hrabiny:
- Czy nie wydaje siê pani, ¿e tam co¶ siê ¶wieci? Proszê poczekaæ, a¿ bêdziemy na szczycie fali i wtedy popatrzeæ. Tylko proszê na razie nikomu nic nie mówiæ, bo mo¿e mi siê tylko zdaje.
Ilustracja do "Illustrated London News" zatytuowana "Po¶ród dryfuj±cego lodu". ¦wit 15 kwietnia o¶wietli³ scenê, na której tej nocy rozegra³a siê tragedia, sprawiaj±c, ¿e jeszcze trudniej by³o uwierzyæ w to, co siê sta³o. Na tych spokojnych wodach, gdzie jeszcze kilka godzin wcze¶niej p³ywa³ najnowocze¶niejszy i najelegantszy parowiec ¶wiata, p³ywa³y teraz nieliczne szalupy z kilkuset szczê¶liwcami na pok³adzie, a wokó³ po¶ród kry, unosi³y siê szcz±tki statku i cia³a rozbitków.
Hrabina Rothes zrobi³a tak, jak poleci³ Jones. Jej te¿ wydawa³o siê, ¿e na horyzoncie ¶wieci siê jakie¶ s³abe ¶wiat³o. A zatem to nie by³a pomy³ka! Zanim przekazali tê wspania³± wiadomo¶æ pozosta³ym pasa¿erom szalupy, woleli poczekaæ jeszcze kilka minut, by zyskaæ ca³kowit± pewno¶æ. Na wie¶æ o tym, ¿e nadchodzi pomoc, Ella White zaczê³a krzyczeæ z rado¶ci i machaæ laseczk± z latark±, by tym sposobem przekazaæ radosn± wiadomo¶æ pasa¿erom innych szalup.
Spo¶ród pasa¿erów szalupy nr 6 Margaret Martin jako pierwsza dostrzeg³a nadp³ywaj±c± „Carpathiê”. Siedzia³a przy wios³ach i przypadkowo spojrza³a w kierunku, sk±d nadchodzi³a pomoc. Nie wierzy³a w³asnym oczom: na horyzoncie po³yskiwa³o jakie¶ ¶wiat³o.
-Patrzcie! - wykrzyknê³a z nadziej±.
-Tam widaæ jakie¶ ¶wiat³o!
-Nie, to na pewno spadaj±ca gwiazda - odpar³ pesymistycznie nastawiony Hitchens.
Szalup± nr 13 dowodzi³ szef kot³owni Frederick William Barrett. W ³odzi tej znale¼li ocalenie stosunkowo liczni pasa¿erowie trzeciej klasy, zarówno mê¿czy¼ni, jak i kobiety. Barrett siedzia³ na rufie, kiedy nagle dostrzeg³ na horyzoncie wznosz±cy siê w górê snop iskier, Nie mia³ w±tpliwo¶ci, ¿e to rakieta. Inaczej ni¿ Jones, nie potrafi³ zachowaæ zimnej krwi i powstrzymaæ radosnego okrzyku:
-Rakieta!
Podobnie potoczy³y siê sprawy w szalupie nr 9. Tam starszy marynarz George McGough, wskazuj±c na po³udniowy-wschód, krzykn±³:
-Bogu niech bêd± dziêki! Na horyzoncie widaæ jaki¶ statek, który p³ynie nam na ratunek!
Nad oceanem unios³y siê okrzyki rado¶ci i dziêkczynienia. W siedz±cych przy wios³ach wst±pi³y nowe si³y i szalupy ra¼niej ruszy³y w kierunku, sk±d nadchodzi³a upragniona pomoc. Koszmar dobieg³ koñca!
Zdjêcie kobiet w szalupie chroni±cych siê przed zimnem na wszelkie sposoby: poowijanych szalami, kocami, w szlafrokach, lepiej ni¿ s³owa oddaje ich cierpienie. Wiele z nich tej tragicznej nocy straci³o mê¿ów, synów, krewnych i ca³y dobytek.
Na wschodzie mrok nocy powoli ustêpowa³ miejsca s³abym jeszcze promieniom s³oñca. W jego blasku coraz wyra¼niej rysowa³ siê profil „Carpathii”. ¦wit symbolicznie niemal koñczy³ tê noc, której dane by³o zapisaæ siê na sta³e w historii ¿eglugi. Pchana wiatrem szalupa nr 14 posuwa³a siê do przodu z prêdko¶ci± blisko 4 wêz³ów i wkrótce pokona³a dystans dziel±cy j± od pozosta³ych szalup. Na gwizdek Lightollera „czwórka” i „dwójka” skierowa³y siê w stronê sk³adanej ³odzi B, której w ka¿dej chwili grozi³o zatoniêcie, natomiast szalupa nr 10 i sk³adana ³ód¼ D powoli i mozolnie posuwa³y siê w kierunku „Carpathii”. Lowe zauwa¿y³, ¿e ³ód¼ D jest stosunkowo g³êboko zanurzona, a jednocze¶nie wykorzystywana jest na niej niewielka ilo¶æ wiose³, postanowi³ wiêc podp³yn±æ do niej i sprawdziæ, co siê sta³o. Kiedy dotar³ na miejsce, pasa¿er pierwszej klasy Hugh Woolner siedz±cy w ³odzi D zapewni³, ¿e jako¶ poradz± sobie sami. Mimo to Lowe rzuci³ im linê, poniewa¿ wobec znacznego zanurzenia tej lodzi wola³ nie ryzykowaæ.
Wkrótce pokaza³a siê sk³adana ³ód¼ A.
Znajdowa³a siê w odleg³o¶ci niemal dwóch mil. Sta³a nieruchomo i wygl±da³o, jakby jej burta by³a ledwie ponad powierzchni± wody. Pasa¿erom tej szalupy nie uda³o siê zamontowaæ sk³adanych, brezentowych burt i w trakcie tej niekoñcz±cej siê nocy ich liczba zmniejszy³a siê o po³owê. Z trzydziestu osób, które znalaz³y ocalenie w tej szalupie, do rano dotrwa³o tylko kilkana¶cie. Na szczêcie Lowe dostrzeg³ ich i niewiele my¶l±c ruszy³ im na pomoc. Zabra³ wszystkich pasa¿erów ³odzi A na pok³ad „czternastki” i wzi±³ kurs na „Carpathiê”. £ód¼ A porzucono na ¶rodku oceanu. Na jej ³awkach pozosta³y trzy martwe cia³a. Zabrak³o czasu i si³, by my¶leæ tak¿e o zmar³ych.
¦wit malowa³ miejsce katastrofy coraz to nowymi barwami, od ró¿owego po fiolet. Ocean jawi³ siê teraz w ca³ej swojej krasie, a jego piêkno stanowi³o idealne dope³nienie rado¶ci pasa¿erów, dla których koszmar tej nocy dobieg³ koñca. Czerñ oceanu przeobrazi³a siê w intensywny b³êkit, a tu i ówdzie rozsiane by³y niewielkie kry dryfuj±ce na powierzchni.
Ma³y Robert Douglas, który w³a¶nie siê obudzi³, by³ pod wra¿eniem tego niezwyk³ego widoku.
- Patrz, mamo! - zawo³a³ zachwycony. - To biegun pó³nocny, ale ¶wiêtego Miko³aja nie ma.
Szalupa nr 3 powoli posuwa³a siê w kierunku „Carpathii”, toruj±c sobie drogê miêdzy od³amkami lodu. Niewielki sierp ksiê¿yca nisko na niebie wskazywa³, ¿e zaczyna siê pierwsza kwadra.
£ód¼ D zbli¿a siê do "Carpathii". Widaæ wyra¼nie, ¿e rozbitkowie ubrani s± w kamizelki ratunkowe.
Kapitan Rostron
Sygna³ S.O.S., który Jack Phillips nadawa³ bohatersko do ostatniej chwili, dopóki woda nie zaczê³a zalewaæ pok³adu dziobowego i niemal wlewaæ siê do kabiny radiowej, zosta³ odebrany przez wiele jednostek. Te z kolei przekazywa³y go dalej i dziêki temu wezwanie o pomoc z „Titanica” zatacza³o coraz wiêksze krêgi.
Jak na ironiê „Carpathia” nale¿a³a do kompanii ¿eglugowej bêd±cej g³ówn± antagonistk± White Star Line, tj. do brytyjskiej Cunard Line. Jednak solidarno¶æ ludzi morza znacznie przewy¿sza rywalizacjê armatorów, tote¿ na wie¶æ o niebezpieczeñstwie, w jakim znalaz³ siê „Titanic”, kapitan „Carpa- thii” Arthur Rostron natychmiast podj±³ decyzjê o zmianie kursu. Sprawdziwszy po³o¿enie statku w kabinie nawigacyjnej, wyda³ sternikowi rozkaz:
- Kurs 308!
Zgodnie ze zwyczajem przyjêtym na morzu sternik dla potwierdzenia powtórzy³ rozkaz na g³os. Rostron skierowa³ statek w miejsce, o którym by³a mowa w depeszach radiowych. Kaza³ daæ ca³± naprzód, jako ¿e doskonale zdawa³ sobie sprawê z tego, ¿e o ¿yciu setek osób zadecydowaæ mog± minuty. „Carpathia” mia³a do pokonania 58 mil po oceanie pe³nym gór i pól lodowych. ¦wiadom odpowiedzialno¶ci, a zarazem niebezpieczeñstwa, Rostron postawi³ na nogi ca³± za³ogê. Podwoi³ liczbê cz³onków za³ogi w maszynowni, dziêki czemu „Carpathia” z 14 wêz³ów przyspieszy³a do 17. Przy takiej prêdko¶ci istnia³a szansa, ¿e w cztery godziny statek dop³ynie do „Titanica” lub rozbitków z transatlantyku. Poza tym kaza³ przygotowaæ statek na przyjêcie na pok³ad dwóch tysiêcy osób. Jednocze¶nie, by nie nara¿aæ na niebezpieczeñstwo samej „Carpathii”, p³yn±cej teraz ca³± naprzód po polu lodowym, podwoi³ liczbê obserwatorów i rozkaza³ wszystkim oficerom i cz³onkom za³ogi utrzymywanie najwy¿szej czujno¶ci. Niewiele przed czwart± rano obserwatorzy zobaczyli zielone ¶wiat³o tu¿ nad powierzchni± wody. Rostron da³ rozkaz, by zmniejszyæ prêdko¶æ i wzi±æ kurs na to ¶wiat³o. Jak siê pó¼niej okaza³o, by³a to jedna z rakiet wystrzelonych przez czwartego oficera „Titanica”. „Carpathia” odpowiedzia³a rakietami. Mia³y one dodaæ rozbitkom otuchy i upewniæ ich, ¿e nadchodzi pomoc, ¿e rzeczywi¶cie zostali zauwa¿eni.
Pierwsz± szalup±, do której dop³ynê³a „Carpathia”, by³a „dwójka” pod dowództwem Boxhalla. £ód¼ podp³ynê³a pod burtê statku, po czym spuszczono drabinkê, po której wycieñczeni rozbitkowie dostali siê na pok³ad. Wchodzenie po drabince nie by³o proste, tote¿ Boxhall ka¿demu z osobna przewi±zywa³ linê pod pachami i asekurowa³ w czasie wspinaczki. Sam wszed³ na pok³ad „Carpathii” jako ostatni i z³o¿y³ krótki raport kapitanowi Rostronowi, informuj±c, ¿e „Titanic” poszed³ na dno ko³o wpó³ do trzeciej w nocy, a wrraz z nim setki osób. Jako druga podp³ynê³a do „Carpathii” szalupa nr 1, która okaza³a siê szybsza od pozosta³ych. Wynika³o to z faktu, ¿e szalupa, w której uratowa³ siê sir F.dmund Cosmo Duff-Gordon, mia³a niewielu pasa¿erów, tote¿ by³a l¿ejsza, co ju¿ samo w sobie u³atwia³o jej sprawne poruszanie siê po oceanie. Poza tym siedzia³o w niej kilku cz³onków za³ogi, a ci radzili sobie z wios³ami bez porównania lepiej ni¿ mê¿czy¼ni z innych ³odzi, by nie wspomnieæ o kobietach. Jako ostatnia do burty statku dobi³a „dwunastka”. Kiedy znalaz³a siê pod sam± burt± „Carpathii” spora fala o ma³o jej nie wywróci³a.
„Dwunastka” by³a poza tym niebezpiecznie przeci±¿ona, poniewa¿ Lowe wzi±³ na pok³ad pasa¿erów sk³adanej ³odzi B. Jako ostatni na pok³ad „Carpathii” wszed³ Lightol³er, do ostatniej chwili wierny zasadom postêpowania obowi±zuj±cym oficera.
Ocaleni! Dla pasa¿erów tej szalupy koszmar dobieg³ koñca. Dla niektórych rozpocznie siê teraz d³ugie i równie bolesne poszukiwanie informacji o krewnych.
W nastêpnym numerze miêdzy innymi: Poniedzia³ek rano. Pierwsza noc na "Carpathii".
¬ród³o: "Titanic" zbuduj sam. Kolekcja Hachette. |
|