Najszerzej o tym, co działo się pewnej nocy na Atlantyku

Tar-Minyatur

Stwierdziłem, że nie mamy ani jednego tematu, w którym można po prostu porozmawiać o katastrofie, czy też wręcz o okresie od objęcia wachty przez Murdocha o dziesiątej do wyłowienia przez "Carpathię" ostatniej szalupy o 8:20.
Zacznę: o 23:39 dwaj majtkowie zauważają górę lodową. Czy sądzicie, że lornetki pomogłyby im? Oficer na mostku odbiera telefon, wydaje rozkazy. Czy naprawdę możliwe było uruchomienie obu śrub do maksymalnej mocy w drugą stronę w ciągu około trzydziestu sekund? Budzi się Smith, idzie na inspekcję. KTO z nim poszedł, CO i GDZIE zobaczyli?
Mam nadzieję, że zlitujecie się na sensem istnienia tego forum i ten temat posłuży renesansowi.
PS.Lepiej tysięcznego postu wykorzystać nie mogłem, nieprawdaż?

TITANICzna

Nie wiem, na ile lornetki zdałyby egzamin, skoro i tak było diabelnie ciemno. Czy byłoby cokolwiek przez nie widać, a nawet jeśli, czy wyglądałoby to jak góra lodowa?
Nie zdarzyło mi się nigdy oglądać w nocy terenu przez lornetkę, ale jeśli coś jest ciemne i kryje się w mroku, to takie pozostanie.
Zresztą, jeśli nie wiesz, na co się patrzeć, to wycinanie z całego widnokręgu (a przynajmniej z części, która nas bezpośrednio dotyczy) małego fragmentu nie jest najlepszym pomysłem.

perek

A co z oświetleniem statku? Lornetki na pewno, choćby nieznacznie, pozwoliłyby szybciej dostrzec masę lodu.

Tar-Minyatur

Ale czy aby na pewno nawet przedni reflektor był wystarczająco silny? Nie sądzę. Zakładając dla uproszczenia, że kąt widzenia lornetek to piętnaście stopni, a w rzeczywistości pewnie było mniej, to patrząc wprost do przodu, można dostrzec obiekty znajdujące się w odległości pół kilometra na osiemdziesiąt parę metrów po obu stronach kursu statku. Oczywiście, że wystarczy, więc... Już zostając przy tym dystansie połowy kilometra, aby dostrzec coś, co jest bezpośrednim zagrożeniem dla statku, wystarczy przyrząd o kącie widzenia... Trzech stopni.

Nie, musiałem się gdzieś pomylić...

Farkas

martuńka

Nie wiem czy lornetki by coś pomogły było ciemno chociaż w sumie zawsze było oświetlenie Statku no ale nie wiem... prędzej by pomogły inne warunki pogodowe ocean był
(za)spokojny nie było widać fal rozbijających się o lód gdyby było inaczej na pewno sprawa wyglądała by lepiej. Chociaż z drugiej strony może i te lornetki by coś(niewiele ale zawsze coś) dały... ale ze 100 procentową pewnością to się już raczej tego nie dowiemy...

perek

Martuńko, wnosisz nic nowego. Wszystko to już było powiedziane.

Czy to prawda, że w obecności takiej masy lodu, w powietrzu można wyczuć zimno? Czy temperatura otoczenia zmienia się, czy też w całym polu lodowym jest jednakowa?

Tar-Minyatur

W obecności- z całą pewnością, ale nie z odległości setek metrów.
Z drugiej strony, z prostych fizycznych obliczeń wynika, że jeden kilogram lodu, ogrzewając się o jeden kelwin, ochładza o jeden kelwin niemal cztery metry sześcienne powietrza. A góra lodowa, którą spotkał "Titanic", ważyła 272 000 000 kilogramów.

martuńka

Tar-Minyatur

Mokry? Litości. Lód wodny zawsze jest mokry. Natomiast lód suchy w warunkach pokojowych sublimuje, dlatego też jest suchy.
Góra lodowa była nie mokra, a pokryta solą.

perek

[quote="martuńka"]

martuńka

perek

Więc skąd wątpliwości?

martuńka

Napisałam że sytuacja teoretycznie powinna wyglądać lepiej chodziło mi tu o możliwość wcześniejszego zauważenia góry lodowej. A Ty przecież już mówisz o zupełnie czym innym.

perek

Nie, mówię wciąż o tym samym. Poddałaś wątpliwości fakt, że Titanic miał szansę przetrwania tej nocy, gdyby były lornetki, podczas gdy nawet bez nich istniały na to duże szanse. To i tylko to miałem na myśli.